Imieniny: Adolfa, Tymona

INFO

Chociaż wszyscy mają świadomość, że na tej ziemi pojawiamy się na chwilę, w pogoni za uciechami życia, zapominamy o śmierci. Zasiadając przy wigilijnym stole pamiętajmy o bliskich, którzy odeszli.

Idąc śladem ojca Jana, znanego rzemieślnika kamieniarskiego, Magdalena Jezierska zdecydowała się na prowadzenie usług pogrzebowych. Pracując w tej branży, zna wiele tajemnic, które zachowuje głęboko w sercu.

 

Maria Warda: Co skłoniło Panią do prowadzenia tak nietypowej firmy?

Magdalena Jezierska: Można powiedzieć, że wychowałam się wśród nagrobków, bo ojciec Jan Jezierski, jest znanym w Żninie kamieniarzem. Jesteśmy firmą wielopokoleniową, brat zajmuje się kamieniarstwem, a ja usługami pogrzebowymi. Decyzję o zajęciu się tą branżą, podjęłam cztery lata temu.

M.W. - Bardzo trudny zawód, szczególnie dla kobiety.

M.J. - Po prostu jak w każdym fachu, trzeba działać profesjonalnie, nie wolno popaść w rutynę. Usługi pogrzebowe wymagają zachowania tajemnicy, dlatego należy zachowywać się jak w konfesjonale. Mam do czynienia z ludzkimi emocjami, pomagam bliskim w tych najcięższych chwilach, kiedy muszą żegnać się z ukochaną osobą. Z natury jestem bardzo wrażliwym człowiekiem, to mi pomaga wczuć się w sytuację moich klientów. Przekonałam się, że potrzebują rozmowy.

M.W. - Daje Pani radę?

M.J. - Jestem osobą wierzącą w Boga, wiara pomaga mi w zapanowaniu nad trudnymi sprawami. Za każdą duszę człowieka, którego przygotuję do tej ostatniej drogi, modlę się do Matki Bożej.

M.W. - Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym, jak ludzie reagują na odejście bliskiej osoby?

M.J. - Wiadomo, że każdy reaguje inaczej, ale zauważyłam, że większość ludzi nie myśli o śmierci, tak są pochłonięci pogonią za sprawami życia doczesnego. Nawet jeśli ich bliscy ciężko chorują, czy nawet sami zmagają się z śmiertelnymi chorobami, czekają na cud.  

M.W. - Co nas zabija?

M.J. - Najczęściej rak, niestety. To prawdziwa plaga. Umierają nie tylko starsi, ale także młodzi ludzie. Coraz młodsi. 

M.W. - W tym roku byłam świadkiem pogrzebu noworodka. Była biała trumienka, msza św. w kościele na cmentarzu parafialnym przy ul. Gnieźnieńskiej. Zetknęła się Pani z podobnymi przypadkami?

M.J. - Zajmowałam się dwoma pogrzebami maleńkich dzieci. W jednym przypadku było to dziecko urodzone w 6 miesiącu ciąży, a drugie urodzone w terminie, ale też zmarło. W obu pogrzebach uczestniczyli kapłani. Nad tym pierwszym ksiądz modlił się przy grobie. Poświęcił trumienkę. Dla jednych i drugich rodziców ważne było, że ich dziecko zostało godnie pochowane, ma grób, mogą zapalić znicz. 

M.W. - Umiera człowiek, rodzina jest bezradna, prosi o pomoc Zakład Usług Pogrzebowych. Na co może liczyć?

M.J. - Zajmujemy się wszystkimi sprawami. Moi pracownicy są ciepli, wrażliwi, jakby stworzeni do tego typu usług. Załoga przeszła specjalne szkolenia, gdzie uczyli się jak godnie przygotować ciało do pogrzebu. Zmarły jest więc myty, ubierany. Dobieramy odpowiednią kosmetykę, czeszemy aby udający się w swą ostatnią drogę człowiek wyglądał ładnie. Załatwiam też wszystkie formalności u księdza i w urzędach. 

M.W. - Moja przyjaciółka, nie cierpi koloru czarnego. Już zapowiedziała, że biada aby chowano ją w czarnej sukni. Ja zresztą też mam niechęć do czarnego. Czy wypada na tę ostatnią drogę wybrać się w jaśniejszych barwach?

M.J. - Nie jesteście odosobnione. Coraz więcej kobiet ubieranych jest w jasne garsonki czy sukienki. W tym w czym dobrze czuły się za życia. Dla mężczyzn standardem są garnitury. 

M.W. - Nie zapominamy o kosztach.

M.J. - Mamy różne oferty. Wiadomo, że ceny trumien zależą od tego z czego są wykonane. Podobnie z innymi rzeczami. Nigdy nie miałam problemu z rozliczeniem. 

M.W. - Czy również ma pani do czynienia z ofiarami wypadków drogowych?

M.J. - Tymi zmarłymi zajmuje się Zakład Medycyny Sądowej. Nie da się ukryć, że w tych przypadkach widok może być porażający. Tam są specjaliści, którzy potrafią odpowiednio zabalsamować ubytki. 

M.W. - Niedawno było sporo szumu, że trumny raz zamkniętej nie wolno otwierać. Ja wobec tego wygląda sprawa z ostatnim pożegnaniem, a co za tym idzie, stwierdzeniem tożsamości zwłok?

M.J. - To nie jest nowa ustawa, została tylko bardzo głośno przypomniana, ale tu nie ma problemu. Ciało, czy to z domu, czy szpitala przewożone jest do przykościelnej kaplicy, czy domu pogrzebowego, w specjalnej kapsule. Tutaj w chłodni, może przebywać do dnia pogrzebu, Przełożonego człowieka z kapsuły do trumny nie trzeba zaraz zamykać. Rodzina ma możliwość pożegnania bliskiego w otwartej trumnie. 

M.W. - Wspomniała Pani, że załatwia wszystkie formalności, czyli także z księdzem pogrzeb podczas mszy św.. Nie boi się Pani, że ksiądz może dojść do wniosku, że akurat ten zmarły nie może mieć pochówku chrześcijańskiego?

M.J. - Nigdy nie miałam przypadku, aby ksiądz odmówił chrześcijańskiego pogrzebu, jeśli rodzina zgłaszała taką potrzebę. Jestem natomiast przygotowana na pogrzeb osób innych wyznań, czy niewierzących. W mojej czteroletniej praktyce, raz miałam pochówek z udziałem mistrza ceremonii. Raz był to pogrzeb wyznania ewangelicznego, pomimo tego pogrzeb musi być zgłoszony u księdza. Grób musi mieć swój numer na cmentarzu.

M.W. - Dlaczego?

M.J. - Zgodnie z wymogami prawa, rodzina zmarłego ma obowiązek poinformowania księdza ze swej parafii, czy Urząd Stanu Cywilnego z rejonu administracyjnego swego miejsca zamieszkania, na jakim cmentarzu zmarły zostanie pochowany. 

M.W. - Nie wystarczy akt zgonu wystawiony przez lekarza, aby pochować zmarłego, na przykład w przydomowym ogrodzie, jeśli zmarły marzył o tym za życia?

M.J. - Lekarz wystawia kartę zgonu, a nie akt zgonu. Najpóźniej trzy dni od wystawienia karty zgonu trzeba zgłosić się do Urzędu Stanu Cywilnego, z dowodem osobistym osoby zmarłej. Akt Zgonu staje się częścią Księgi Stanu Cywilnego, gdzie odnotowywany jest zgon, Natomiast zgodnie z artykułem 18 Ustawy o Cmentarzach i Chowaniu Zmarłych, nie jest prawnie dopuszczalne chowanie osoby zmarłej, w innych miejscach niż cmentarze. Nie jest również dopuszczalne rozrzucenie prochów osoby zmarłej po polach, łące należącej do tej osoby, czy np. murawie stadionu ulubionej drużyny. Jenak dopuszczalne jest rozsypanie prochów w morzu, lub chowanie w morzu osób zmarłych na okrętach. 

M.W. - Kto sprawdzi, gdzie pochowaliśmy bliskiego?

M.J. - Nadzór nad wykonywaniem tych przepisów ma starosta, burmistrz, wójt, prezydenci miast, oraz miejscowi inspektorzy sanitarni, czyli popularny Sanepid. Za złamanie prawa i pochowanie bliskiego w miejscu innym, niż cmentarz, grozi kara grzywny, lub pozbawienia wolności. 

M.W. - Dziękuję serdecznie za rozmowę 

 

AUTOPROMOCJA