Imieniny: Alicji, Bogusławy

INFO

Niewątpliwie do kultury zaliczyć należy działający od wielu lat męski chór „Moniuszko”. Bogatą działalnością „na niwie” może się poszczycić Żniński Dom Kultury. A w tamtych czasach, do których tu wracam, wielką rolę odgrywały lokalne instytucje sprawujące kulturalny mecenat w tej dziedzinie. Liderem takiego działania była moim zdaniem Powszechna Spółdzielnia Spożywców.

W jej świetlicy jeszcze jako dziesięciolatek uczestniczyłem w bezpłatnym kursie języka niemieckiego, którego Spółdzielnia była sponsorem. Warto tu sobie uświadomić, że mówimy o latach 60-tych, kiedy telewizor należał do dóbr luksusowych, a zwykły czarno biały odbiornik o standardowej przekątnej 17 cali kosztował półroczną pensję. Nie każdego było na to stać i dlatego wielkim powodzeniem cieszyły się różne zakładowe świetlice, gdzie można było obejrzeć film lub mecz czy inne wydarzenie. Koncerty na żywo oraz przedstawienia odbywały się początkowo tylko na deskach Domu Kultury, a w latach późniejszych już na scenie nowo wybudowanego amfiteatru w miejskim parku nad Małym Jeziorem. Szkoda, że nie ma kontynuacji świetnie się zapowiadającej Starej Parowozowni, mogącej stać się fajnym obiektem klubowym.

Wspomniana powyżej świetlica PSS mieściła się na pierwszym piętrze narożnej kamienicy przy Rynku, gdzie samą górę zajmował hotel, a na parterze po jednej stronie były trzy sale restauracji „Basztowa” oraz dwie sale eleganckiej na tamte czasy kawiarni o tej samej nazwie, z marmurową posadzką i wykwintnymi deserami serwowanymi przez panią Lewicką. Oczywiście nie była to jedyna żnińska gastronomia bo zjeść smacznie, niezależnie od kategorii lokalu, można było również w „Kolorowym” na Kościuszki albo w dworcowym barze na PKP, w „Czapli” nad Małym Jeziorem blisko rodzinnych ogródków działkowych, czy wreszcie w peryferyjnej „Bonanzie” przy wylotówce na Bydgoszcz. Ta ostatnia ze względu na odległość od centrum generowała spory ruch dla taksówek. Taryfą zresztą częściej jeździło się grupowo składkowym kursem 10 km do Gąsawy, gdzie do miana kultowej urastała tamtejsza „Prasłowianka”, do której nie sięgał wścibski wzrok trochę plotkarskiego żnińskiego środowiska. Kawiarnie natomiast, które sobie przypominam to jeszcze było wspomniane wyżej, ulubione przez licealną młodzież „Zacisze” w dawnej salce parafialnej oraz prywatna cukiernia-lodziarnia Michalskich w samym Rynku.

Przypomniałem tu najbardziej znaną w Żninie spółdzielnię jako partnera samorządu, ale był to zarazem jeden z potentatów na lokalnym rynku pracy. Przecież wiele sklepów należało właśnie do PSS. Jednak potencjał gospodarczy Żnina tworzyło wtedy bardzo wiele przedsiębiorstw, z których największy Spomasz zatrudniał ponad 800 ludzi, a sąsiedni Żefam niewiele mu ustępował. Inne liczące się zakłady to cukrownia, mleczarnia, browar, rzeźnia, 2 masarnie, 3 piekarnie (w tym jedna prywatna Wiśniewskich z pysznym ciemnym chlebem o chrupiącej skórce), była też garbarnia, drukarnia (z całą historią Krzyckich), gazownia, GS i PZGS, magazyny zbożowe, młyn parowy przy Rynku oraz wiatrak pana Szybatki na pagórku za miastem. Stolarni było kilka, a do tego całe mnóstwo drobnych firm, często jednoosobowych świadczących szeroki wachlarz takich usług jak mechanika samochodowa, naprawa rowerów, krawcy, szewcy, modystka, przezwajanie silników, repasacja pończoch, maszynopisanie, oprawa obrazów, wypożyczalnia rowerów i sprzętu AGD, skup wełny, surowców wtórnych i ziół, oraz wozacy przy składzie opałowym. Samych zakładów fotograficznych były cztery, a fryzjerskich i zegarmistrzowskich co najmniej po trzy. I to wszystko w tym małym powiatowym miasteczku, dwa razy zaledwie większym od obecnych osiedli-molochów, które swoim mieszkańcom praktycznie nie oferują niczego poza dachem nad głową i to za bajońskie sumy oraz dożywotnio spłacane kredyty.

A przecież życie Żnina było jeszcze bardziej wielowymiarowe i toczyło się wielotorowo. Od lat działały tam dwa koła łowieckie oraz związek wędkarski. Miejska plaża i kąpielisko nigdy nie pobierały opłat. Przystań nad Małym Jeziorem była już wtedy siedzibą klubu wodniaków, a coraz śmielej poczynali sobie motorowodniacy, już niedługo przyszli mistrzowie w tej dyscyplinie. Na tafli jeziora roiło się od żaglówek, motorówek i kajaków, którymi Gąsawką można było dopłynąć aż pod zabytkowe ruiny zamku w  Wenecji. Powstała szkółka żeglarska, a Pałuckie WOPR szkoliło młodych wodnych ratowników. Kort tenisowy w Żninie istniał „od zawsze”. Stadion miejski to oczywiście zmagania dwóch lokalnych klubów piłkarskich Pałuczanki i Cukrownika. Za usypanym wałem ziemnym dostępna była miejska strzelnica. Nie muszę dodawać, że w takim samowystarczalnym organizmie jakim był i jest Żnin oczywistością było funkcjonowanie takich elementów jak miejskie targowisko czy komunalny cmentarz. Kiedy zaś nie istniały jeszcze w obecnym kształcie lokalne media, w Żninie działał powszechnie znany redaktor Czabański jako korespondent prasy szczebla wojewódzkiego. Jeśli zaś chodzi o zorganizowane formy życia społecznego, to możemy tu wymienić obecność ówczesnej „siły przewodniej” czyli PZPR oraz jej tzw bratnich stronnictw ZSL i SD. Organizacja harcerska ZHP była dość aktywna, a w swojej aktywności dorównywał jej LOK wyłoniony z wcześniejszej Ligi Przyjaciół Żołnierza. Równie widoczna była działalność PTTK, którego stojący przed siedzibą na Rynku autokar marki San widnieje gdzieś w mojej szufladzie na widokówce z tamtych lat. Ośrodek kempingowy na Szkolnej nie uskarżał się na brak turystów w sezonie letnim.

tekst i fot. Leonard Łuczak

AUTOPROMOCJA