Imieniny: Aleksego, Horacego

INFO

Już przed pojawieniem się koronawirusa wiadomym było, że nadchodzi spowolnienie gospodarcze wynikające z normalnego przebiegu cyklu koniunkturalnego. Pandemia dodatkowo pogłębi ten „dołek”, i to znacząco. Zatrzymanie się niemalże gospodarki poprzez zamknięcie wielu rynków, zablokowanie globalnych łańcuchów dostaw przełoży się na istotne pogorszenie sytuacji ekonomicznej w kraju i na świecie.

Covid-19 przyczynił się do poważnego pogorszenia płynności finansowej wielu przedsiębiorstw, czyli zdolności do regulowania zobowiązań bieżących, a to w konsekwencji przełoży się na wzrost bezrobocia. Zwiększenie bezrobocia nastąpi z powodu spadku popytu globalnego. Zazwyczaj handel detaliczny w marcu w Polsce wzrastał o 15%, w tym roku odnotowano spadek o 3%. Różnica jest kolosalna i te dane pokazują jak istotny wpływ na gospodarkę ma pandemia. Według wielu szacunków bezrobocie może sięgnąć nawet do 10%. Każdy dodatkowy miesiąc stanu zamrożenia gospodarki coraz silniej będzie rzutował na skalę recesji gospodarczej, która w kilku następnych kwartałach nas czeka.

I choć kolejne wersje tzw. tarczy antykryzysowej wdrażane przez rząd są coraz lepsze, to jednak nadal wydają się być zbyt małe w relacji do oczekiwań biznesu. Ważne jest natomiast to, że pakiet narzędzi poprawiających płynność finansową przedsiębiorstw i wzmacniający ochronę miejsc pracy jest wdrażany w Polsce. Czwarta wersja tarczy i tym razem, zgodnie z zapowiedziami rządu, ukierunkowana jest jeszcze mocniej na rynek pracy. Przykładowo ma być wprowadzone ograniczenie wysokości odpraw i odszkodowań do 10-krotności minimalnego wynagrodzenia. Firmy, którym spadną obroty będą mogły na czas epidemii zamykać zakładowe fundusze socjalne. Z punktu widzenia pracowników dobrym posunięciem w tarczy 4.0 jest wykreślenie z niej możliwości łatwej obniżki płacy wszystkim pracownikom o 10% bez ich zgody.

Zauważmy, że jednoczesne wspieranie płynności finansowej i ochrona miejsc pracy na wielu płaszczyznach są przeciwstawne. Jest to trudne zadanie i wymaga rozsądnego kompromisu, bo przecież utrzymywanie na siłę miejsc pracy może doprowadzić do „kosztowego wykrwawiania” się przedsiębiorców. Dlatego też jestem zwolennikiem wprowadzenia tzw. dochodu gwarantowanego dla osób, które straciły pracę w okresie pandemii. Dałoby to większy oddech przedsiębiorcom na utrzymanie swojej działalności w tym trudnym okresie, a osoby zwolnione nie pozostałyby bez środków do życia. Skąd na to środki? Chociażby ze zmniejszenia wydatków zbrojeniowych, bo dziś największym naszym wrogiem jest koronawirus. Biorąc pod uwagę możliwości budżetowe naszego kraju, coraz to nowsze pakiety tarczy antykryzysowej należy ocenić całkiem pozytywnie.

Marek Gałązka, doktor nauk ekonomicznych

Nieco inaczej sprawa wygląda z dotychczasowymi etapami „odmrażania gospodarki. Pierwszy etap był uwolnieniem nie tyle gospodarki, ile życia społecznego. Wycofano się w nim z najmocniej krytykowanych obostrzeń typu zakaz chodzenia po lasach i parkach. Gospodarce ten etap niczego nie dał. W drugim z trzech zapowiadanych pojawiły się rozwiązania, które w jakimś tam stopniu przełożą się na stan gospodarki. Od 4 maja można robić zakupy w galeriach handlowych przy spełnieniu pewnych rygorów, takich jak chociażby limit osób w przeliczeniu na metry kwadratowe (bez wliczania powierzchni korytarzy). Nie mogą funkcjonować kluby fitness, czy też place zabaw oraz nadal zamknięte są miejsca spożywania posiłku na miejscu. Choć samo otwarcie galerii będzie dalekie od funkcjonowania w normalnych warunkach i to narzędzie zadziała w myśl zasady, że można zaprowadzić konia do wodopoju, ale nie można zmusić go do tego, żeby się napił, to jednak kilka branż dostanie nieco więcej oddechu. W weekendy będą otwarte markety budowlane.

Branża hotelarska została częściowo odmrożona, bo bez funkcjonowania restauracji i obiektów rekreacyjnych. To są ruchy, które są ważne z punktu widzenia branż, które najmocniej ucierpiały na pandemii. Jest jednak jedna rzecz w tym pakiecie, która moim zdaniem budzi duże wątpliwości.  Przedszkola i żłobki mogą zostać otwarte przy spełnieniu wytycznych GIS-u i ministerstw. Jakie ma to przełożenie na gospodarkę? Poza oszczędnościami w budżecie na wypłacanych dodatkowych zasiłkach opiekuńczych dla rodziców i zwiększeniu mobilności czynnika pracy, ten wpływ będzie raczej znikomy, a na gruncie trwającej nadal walki z pandemią w trakcie jej szczytu jest moim zdaniem wysoce niezrozumiały. Ogłoszenie drugiego etapu przez rząd tuż przed długim weekendem oznaczało, że tak naprawdę placówki te miały bardzo mało czasu na wdrożenie ministerialnych wytycznych. A chodzi tutaj o bezpieczeństwo i zdrowie dzieci i ich rodziców, oraz pracowników przedszkoli i żłobków. Dlatego ten ruch „odmrażania gospodarki” oceniam negatywnie. Rząd zamykał niemalże wszystko w czasie, gdy liczba zakażonych wzrastała o kilkanaście, czy też kilkadziesiąt dziennie, a otwiera przedszkola i żłobki, gdy mamy wzrosty zachorowań na poziomie ok. 200 na dzień. A przecież to właśnie w przedszkolach  - oprócz przychodni - wirusy bodajże najdynamiczniej się rozprzestrzeniają.

Konkludując stwierdzam, że w kwestii odmrażania gospodarki i luzowania nakładanych obostrzeń radziłbym zachowanie większej ostrożności. Moim zdaniem sytuacja w zakresie walki z COVID-19 uległa poprawie jedynie na poziomie emocjonalnym, a nie medycznym. Przyzwyczailiśmy się do tego. Jeszcze miesiąc temu na bieżąco i z przerażeniem zerkaliśmy na komunikaty Ministerstwa Zdrowia o pierwszych zgonach wywołanych koronawirusem. Dziś nadal ludzie umierają, liczba zachorowań jest ciągle duża. Ale te liczby, choć zdecydowanie wyższe, zdają się już nie szokować tak jak na początku. Oby ta psychologiczna adaptacja nas nie zgubiła.


Problem medyczny i zagrożenie są przecież nadal duże. Nie ma szczepionki na wirusa, nadal może być wielu zakażonych, przechodzących chorobę bezobjawowo i zarażających tym samym innych. Oczywiście wiele obostrzeń mogło się wydawać niezrozumiałymi. Wszyscy się uczymy radzić z tym problemem. Ja nadal w tej materii wyznaję zasadę, że lepiej dmuchać na zimne niż gorącym się sparzyć, dlatego też uważam, że drugi etap odmrażania gospodarki zostaje wdrażany zbyt wcześnie. Jako ekonomista byłbym pierwszy w kolejce za tym, żeby jak najszybciej odmrażać gospodarkę, ale jednak zdrowie i życie ludzkie jest sprawą absolutnie nadrzędną.


Marek Gałązka
doktor nauk ekonomicznych

REKLAMA
AUTOPROMOCJA