Imieniny: Adolfa, Tymona

INFO

Trzy rodziny z Ryszewa tą trąbę powietrzną zapamiętają na długo. Wszyscy jednogłośnie stwierdzają, że przed największą stratą jaką jest ludzkie życie, uchronił ich mecz Polska – Szwajcaria.

 

To była chwila, gdy w sobotę, 25 czerwca przez Ryszewo przeszła trąba powietrzna. Ciemne chmury i dość porywisty wiatr pojawiły się już w Lubczu, oddalonym od Ryszewa o 6 km. W tym dniu na placu zabaw odbywały się Dni Rogowa. Niestety z powodu wiatru i deszczu imprezę przerwano. Porwało namioty przygotowane dla publiczności, zniszczyło dmuchańce. Wielu z mieszkańców Lubcza nie wiedziało, że kilka minut później w Ryszewie dojdzie do takich zniszczeń. Akurat w tym dniu nasza redakcyjna koleżanka, która w Lubczu mieszka odebrała telefon od rodziny, że przez Ryszewo przeszła trąba powietrzna i droga w kierunku Niestronna jest całkowicie zablokowana. 

Gdy pogoda się poprawiła pojechaliśmy sprawdzić jakie szkody wyrządził wiatr. Nie mogliśmy przejechać samochodem, ponieważ na drodze z Ryszewa w kierunku Niestronna wiatr powyrywał z korzeniami ponad 10 drzew i wszystkie obalił na drogę. Gdy podeszliśmy bliżej, słychać było łamiące się inne sosny, już w lesie. Tego przestraszyłam się najbardziej, ponieważ myślałam, że drzewa przewrócą się na samochód.

Strażacy w przez wiele godzin usuwali skutki wiatru. Powyrywane drzewa i zablokowana droga to nie jedyne straty. Paweł Nowak, który mieszka pomiędzy Ryszewem, a Cegielnią mówił, że przed samą wichurą było strasznie cicho i gorącą

 - Siedzieliśmy z rodziną wspólnie na ogrodzie. Zadzwonił do mnie znajomy, który wracał samochodem z Lubcza i mówił, że jest 25 stopni Celsjusza na dworze i właśnie się rozpadało. U nas było ponad 35 stopni. Nagle znad Cegielni nadciągały czarne chmury, zrobiło się strasznie cicho. Szybko pochowaliśmy z żoną krzesła i stoliki, zdążyłem wprowadzić samochód do garażu i zaczęło się. Straszny świst, ryk, dudnienie w okna. Bałem się, że porwie nam dach. Stare plastikowe krzesła unosiły się na podwórzu na około 5 metrów od ziemi. Po 5 minutach znowu zrobiło się cicho, wyszło słońce. My wyszliśmy na dwór. Wtedy zobaczyłem, że moja drewniana stodoła jest cała zniszczona. Dobrze, że za stodołą były drzewa. Gdyby nie one, deski i części dachu latały by nad polami - mówił Paweł Nowak

Wyjeżdzając od Pana Pawła jechałam przez las do drogi, która parę dni temu była zablokowana. Mijałam dużo powyrywanych i powykręcanych drzew. Wyglądało to tak, jak by wiatr z nimi tańczył. O wielkim szczęściu mogą mówić Państwo Szkatulcy, którzy mieszkają zaraz za lasem, bliżej Gołąbek. Ich dom, z trzech stron otaczały sosny i akacje. Wszystkie połamane, połamany był również ich płot. Rozmawiając z Panem Mikołajem dowiedziała się, że wiatr pojawił się niespodziewanie i tak samo niespodziewanie ucichł. Wszyscy domownicy w tym czasie oglądali mecz. Bali się tylko, żeby wiatr nie wybił im szyb w oknach. Widząc to, co otaczało to gospodarstwo wokoło śmiało, można dziękować Bogu, że nikt nie stracił życia. Trąba nie rozmyła się za domem Państwa Szkatulskich, zrobiła to dopiero po około kilometrze zrywając linie energetyczne i niszcząc przy tym dach domu Pana Grzegorza Drzewieckiego. Jak mówił poszkodowany, wiatr na poddasze „wpadł” przez małą szczelinę. To wystarczyło by wysadził okna i poderwał dachówki. Pozrywane pokrycie uszkodziło samochód, zerwało linię energetyczną i spadło na podwórze. Kilka metrów dalej wiatr się rozmył i przez chwilę zaświeciło słońce. Pan Grzegorz cieszy się, że w tym momencie z rodziną oglądał mecz, ponieważ nie wie co by się stało, gdyby w tak parny dzień odpoczywali na werandzie. Nieocenioną pomocą w tym dniu służyli strażacy z OSP Rogowo, którzy zabezpieczyli dach, przed kolejną burzą  nadchodzącą od strony Gąsawy. Ponadto Pan Grzegorz na stracił w swoim lesie ponad 4 hektary drzew. Porywisty wiatr w tym dniu wyrządził wiele szkód na całych Pałukach, jednak największe właśnie w Ryszewie. 

AUTOPROMOCJA