Imieniny: Jerzego, Wojciecha, Idziego

INFO

Pomysł tej rowerowej eskapady narodził się jak zwykle … z nudów, ale w Klubie Turystyki Rowerowej Żniniok takie szalone idee znajdują podatny grunt. Szybki rzut oka na mapę, pierwsze rezerwacje, kosztorysy i wreszcie decyzja - jedziemy! Deklarują się kolejne osoby spoza Klubu, które dowiadują się przez niezawodną pocztę pantoflową.

fot. Klub Turystyki Kolarskiej Żniniok


Ostatecznie 28. kwietnia spod żnińskiej Baszty startuje dziewięciu śmiałków, w tym dwie niewiasty. Ze względu na 250. rocznicę urodzin Jędrzeja Śniadeckiego - częstego bywalca Jaszun, do których zmierzamy oraz wieloletnią współpracę obu samorządów, honorowy patronat nad wyjazdem obejmuje  Starosta Żniński. Robi się poważnie - o niepowodzeniu nie ma już mowy.
Pierwsze kilometry upływają na wesołej paplaninie i poznawaniu nowych uczestników - mieszkańców Bydgoszczy. Pierwsza przygoda spotyka nas przy wyjeździe z Torunia. Kopny piach utrudnia jazdę i powoduje pierwsze wywrotki. Dalsza trasa prowadzi doliną Drwęcy do Golubia - Dobrzynia przez wspaniały las. Przy wjeździe do miasta wita nas majestatyczna bryła golubskiego zamku. Pokonujemy lenistwo i wjeżdżamy na stromą zamkową skarpę. Warto było, bo panorama okolicy naprawdę zachwyca. Zmierzamy na nocleg do Rypina wstępując po drodze do chopinowskiego dworku w Szafarni. Właśnie zaczyna się koncert, a w naszych sakwach strojów wieczorowych niestety nie wieziemy.Koło Rypina zmienia się krajobraz. Inna architektura, drewniane budynki i małe gospodarstwa, to wpływ Kongresówki. A to przecież cały czas nasze kujawsko - pomorskie województwo! Zmęczeni zasypiamy w miejscowym zajeździe.

W drugim dniu kierujemy się najpierw w kierunku Żuromina, a następnie Działdowa. Teren zaczyna się falować, a drewno ustępuje miejsca czerwonej cegle, to znaczy, że wjeżdżamy do dawnych Prus. W Działdowie podziwiamy krzyżacki zamek (obecnie urząd miasta) i malowniczy rynek. Nasza droga biegnie w kierunku Nidzicy. Pierwsze oznaki zmęczenia dają się we znaki. Typowy kryzys drugiego dnia. Samo miasto jest kompletnie rozkopane i nieprzejezdne. Śmiejemy się, że w Żninie wcale nie jest tak źle… Zwiedzamy kolejny zamek krzyżacki i pokrzepiamy się pysznym obiadem. Przy trasie do Szczytna mijamy kilka cmentarzy wojennych z 1914 roku. To tutaj odbyła się jedna z największych bitew tej wojny. Przed samym Szczytnem znajdujemy skrót, który okazuje się kolejną piaszczystą drogą przez las. Do naszego noclegu w Domu Studenckim Wyższej Szkoły Policji docieramy o zmroku bardzo zmęczeni.

Wyjazd następnego dnia opóźnia deszcz. Wkrótce się przejaśnia, a my jedziemy przez mazurskie drogi w kierunku miasta Ruciane - Nida. W tym turystycznym ośrodku zatrzymujemy się na małe co nieco. Obiad spożywamy w Piszu, gdzie podziwiamy schludny rynek i funkcjonalną fontannę. Chętnie zażywamy ochłody, bo słońce praży niemiłosiernie. Przez senne wioski i miasteczka dojeżdżamy na kemping we wsi Bartosze koło Ełku. Gościnne przyjęcie i pyszne kotlety na kolację ( z zimnym piwem, a jakże) rekompensują iście spartańskie warunki w starych domkach. Rano gospodarze serwują nam pyszne śniadanie, więc zachowamy stąd dobre wspomnienia.

Następny etap jest najdłuższy i najtrudniejszy. Wśród uczestników wyjazdu widać pozytywną determinację. Najpierw jedziemy drogą krajową do Augustowa, bo niestety innej nie ma. Ruch jest na szczęście umiarkowany, a kierowcy poprawnie wyprzedzają zdyscyplinowaną kolumnę rowerzystów. Po drodze nasz kolega przewrócił się i po raz pierwszy przydaje się apteczka. Całe szczęście to tylko niegroźne kolarskie “szlify”. W Augustowie trafiamy na festyn wokół tonącego w zieleni skweru. Miasto jest bardzo ładne i pełno w nim turystów.nJedziemy bajeczną ścieżką rowerową wzdłuż drogi krajowej aż do śluzy na Kanale Augustowskim. Właśnie wpływa statek wycieczkowy, więc fotografujemy go, a pasażerowie nas. Po pysznym obiedzie w Gibach kierujemy się do wsi Berżniki. Mijamy pomnik Obławy Augustowskiej, czyli akcji likwidacji żołnierzy AK przez komunistów. Po drugiej stronie granicy upamiętniono z kolei akcje odwetowe polskiego podziemia na ludności litewskiej. Trudna wspólna przeszłość niestety rzutuje na wzajemne relacje obu narodów.
W Berżnikach czas się chyba zatrzymał i to wrażenie będzie nam towarzyszyć aż do Wilna.

Granicę przekraczamy w środku lasu jadąc wyboistą gruntową drogą. Dalej przez urocze wioski, jeziora i lasy docieramy nad błękitny Niemen. Po drugiej stronie rzeki, w tym najstarszym uzdrowisku na Litwie, miał czekać na nas nocleg w hotelu. Tymczasem podjeżdżamy pod opuszczony budynek bez śladu życia. Numer do właścicielki zlikwidowano. Sytuacja robi się nerwowa. Na szczęście na migi dogaduję się z litewskim pracownikiem sąsiedniej bazy transportowej. Jeden telefon i po kilku minutach zjawia się uśmiechnięta menedżerka. Kasuje należność i zostawia nas samych w naprawdę komfortowym hotelu. Niestety sklepy i bary są pozamykane, co w takim uzdrowisku u nas byłoby nie do pomyślenia.

Jesteśmy na Litwie i jedziemy do Jaszun. Droga raczej monotonna, gdyż całymi godzinami nie widzimy nic oprócz ściany sosnowego lasu. Szosa prosta jak od linijki ciągnie się po horyzont. Jednak w wesołej kompanii szybko upływają kolejne kilometry. W małym miasteczku jemy smaczny obiad i popołudniem docieramy do Jaszun. Miasteczko różni się od mijanych uprzednio. Jest schludnie, ma więcej murowanych budynków, mieszkańcy pozdrawiają nas po polsku. Czujemy się jak u siebie. W pałacu Balińskich serdecznie wita nas dyrektor Kazimierz Karpicz. Umawiamy się na zwiedzanie nazajutrz, a pan Kazimierz załatwia nam tani nocleg w drewnianym domku. Jest nawet przygotowana sauna i mały staw, gdzie można się zanurzyć. Po kilkuset kilometrach w siodełku to prawdziwa rozkosz.

fot. Klub Turystyki Kolarskiej Żniniok

Ostatni dzień naszej wyprawy rozpoczynamy od zwiedzania pałacu w Jaszunach i wizyty na cmentarzu, gdzie pochowany jest Jan Śniadecki. Nasz gospodarz barwnie opowiada o historii Jaszun, Śniadeckich i Balińskich. Sypie zabawnymi anegdotami z dotychczasowych żnińsko - jaszuńskich kontaktów. Opuszczamy to miejsce z prawdziwym żalem.

Trzydzieści kilometrów do Wilna mija błyskawicznie. Wyjeżdżamy prosto na Ostrą Bramę. Skromna i kameralna Kaplica Ostrobramska robi na nas ogromne wrażenie. Jest to miejsce nierozerwalnie związane z duchową kulturą naszego narodu. Pod kaplicą robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z przechodzącą akurat Beatą Mazurek - wicemarszałkiem Sejmu RP.

fot. Klub Turystyki Kolarskiej Żniniok


Zamieniamy kilka słów o niedawnej wizycie premiera i odbieramy gratulacje. Światowe miasto ten Żnin… Jedziemy jeszcze pod uniwersytet i do katedry. Na więcej niestety nie starcza czasu. Na koniec zwiedzamy starą polską nekropolię na Rossie, gdzie pochowano serce Marszałka Piłsudskiego. Po cmentarzem czeka już na nas Andrzej Nowak - właściciel niezawodnej lokalnej firmy transportowej. Sprawnie ładujemy dziewięć rowerów i bagaże do busa. Już po drodze rozmawiamy o ...kolejnej wyprawie.

W imieniu Klubu Turystyki Kolarskiej Żniniok dziękuję Panu Staroście Zbigniewowi Jaszczukowi za patronat nad naszym wyjazdem i wsparcie, panu dyrektorowi Kazimierzowi Karpiczowi za gościnne przyjęcie i pomoc w znalezieniu noclegu, uczestnikom za wyrozumiałość, dobry humor i za to że byliście.

 Bogumił Stawniak

REKLAMA
AUTOPROMOCJA